dr hab. Jerzy Mazurek
Józef Szermentowski
Bodzentyn to niewielkie miasteczko położone 30 km od Kielc. Ma ono dwa rynki, stary i nowy, a obok wspaniałego XV-wiecznego kościoła jeszcze nie tak dawno odbywały się słynne targi końskie z owym sakramentalnym pytaniem: „za ile?”. Obok starych, w ziemię zapadłych domków, stoją nowe, świeżo zbudowane. Na środku starego rynku – postać Floriana „patrona od ognia”. Na postumencie wyryty napis: „Jest poświęcenie Świętego Floryana dnia 4 maja. Kolos wystawiony Dnia 17 października Roku 1807.”
Ten pomnik pamięta Józefa Szermentowskiego, malarza polskiego, który 12 lutego 1833 roku urodził się właśnie w Bodzentynie. Wychowywał się w niezamożnej rodzinie mieszczańskiej, w której ważną rolę odgrywała matka Helena, z domu Matyskiewicz. Józef był najstarszym z rodzeństwa, miał brata Kazimierza (1840-?), także malarza, oraz kilka sióstr, m.in. Katarzynę i Franciszkę. Upodobania i uzdolnienia malarskie bracia wynieśli z domu. Ich ojciec, Stanisław, łączył bowiem zawód rolnika z … malarstwem pokojowym, zdradzając przy tym pewne ambicje artystyczne (był autorem feretronów do kościołów). W bodzentyńskiej kolegiacie bracia stykali się z malarstwem o wiele wyższej klasy. Choćby słynny obraz „Zgaśnięcie Matki Boskiej” z głównego ołtarza.
Naukę rozpoczął młody Józio w szkole elementarnej w Bodzentynie. Wiele jednak czasu spędzał u ciotki, przeoryszy klasztoru w Św. Katarzynie pod Bodzentynem. Legenda głosi, że tam młodego urwisa, który węglem rysował na białych ścianach klasztoru, poznał Tomasz Zieliński (1802-1858) – naczelnik powiatu kieleckiego, miłośnik i kolekcjoner sztuki. Zainteresował się talentem chłopca, któremu nie tylko udostępnił do studiów własne zbiory obrazów, ale sponsorował naukę w gimnazjum w Kielcach. Zadbał także o prywatne lekcje malarstwa u Franciszka Kostrzewskiego (1826-1911), pejzażysty, rozmiłowanego w tematyce wiejskiej. Dzięki wsparciu finansowemu Zielińskiego Szermentowski w roku akademickim 1853/1854 rozpoczął studia w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. W środowisku warszawskim preferowane były w tym czasie dwa gatunki malarstwa – rodzajowe i pejzażowe. Młodzi malarze wyruszyli w plener, interesowali się wsią, jej malowniczością, a także obyczajem. Wprowadzili do sztuki własny „świat wiejski”, a co za tym idzie nowe motywy i osobisty sposób ujmowania widzianej rzeczywistości.
Twórczość Szermentowskiego tego okresu to w zasadzie pejzaże, owoc wycieczek po Kielecczyźnie i Sandomierszczyźnie. Do naszych czasów zachowały się takie obrazy Szermentowskiego, jak: Korytarz klasztorny (1851), Krajobraz letni (1853), Widok rynku w Szydłowcu (1854), Widok wsi kieleckiej – okolice Dębna, Widok Sandomierza, Ratusz w Sandomierzu (wszystkie 1855), Krajobraz kielecki (1856), Chęciny (1857), Klasztor na Świętym Krzyżu, Spowiedź w kościele (oba płótna z 1859), Ruiny zamku w Ujeździe, Odlewnia żelaza w Białogonie (oba z 1860). Wszystkie wyżej wymienione dzieła – co podkreślają znawcy twórczości Szermentowskiego – oprócz walorów artystycznych posiadają także wartość dokumentacyjną.
Potwierdzeniem jego rosnącej pozycji w środowisku artystycznym było pięcioletnie stypendium rządowe w Paryżu, na które wyjechał w 1860 roku. Wkrótce nawiązał tam bliskie kontakty z kręgiem malarzy-pejzażystów tworzących rodzaj kolonii artystycznej we wsi Barbizon w pobliżu Fontainebleau. Zapoznał się z twórczością takich artystów, jak: Narcisse Virgilio Díaz de la Peña (1807-1876), Théodore Rousseau (1812-1867), Constant Troyon (1810-1865). Barbizończycy wbrew konwencji malarstwa akademickiego szukali inspiracji w naturze i studiowali krajobraz. Wykonywali studia plenerowe, wykorzystywane potem w atelier do malowania pejzaży. Tworzyli nastrojowe obrazy o przyciemnionym kolorycie. W ich ślady podążył Szermentowski, który zaczął tworzyć swoje pierwsze studia, inspirowane krajobrazem z okolic Marlotte czy Fontainebleau, jak Skraj lasu (ok. 1860-70), Odpoczynek oracza (1861), Dęby nad wodą (ok. 1861), Jezioro w lesie (ok. 1865-70), Studium drzew (po 1868), Krajobraz z krowami u wodopoju (ok. 1870), Sosny (ok. 1870), Krajobraz nadrzeczny (1873). Są to widoki leśnych zakątków lub wilgotnych łąk z malowniczymi kępami drzew o potężnych, rozrośniętych koronach, często wzbogacone lustrem wody odbijającym promienie słoneczne.
W Paryżu zawarł Szementowski także znajomość z Cyprianem Kamilem Norwidem (1821-1883), z którym do końca życia łączyła go szczera przyjaźń. Dzięki Norwidowi Szermentowski nawiązał także kontakt z warszawskimi periodykami, które chętnie zamieszczały drzeworytnicze reprodukcje jego obrazów. Cały czas tęsknił jednak za krajem. W liście do przyjaciela Olszyńskiego pisał: „Ty zaś Marcinie, jeślibyś miał jakie fotografie chłopów, bab i widoków krajowych, przyślij mi”. Korzystając z przywiezionych z kraju szkiców oraz nadesłanych fotografii, Szermentowski malował krajobrazy ojczyste – widoki rodzinnej Kielecczyzny, wiślanych brzegów, motywy z Tatr czy Pienin, krajobrazy z charakterystycznymi sylwetkami krytych strzechą chat, wiejskich kościółków lub kapliczek. W tym nurcie mieszczą się takie dzieła jak: Pejzaż z rzeką (1862), Wioska polska (ok. 1866-68), Dunajec w Pieninach (1868); Droga do wsi (1872); Kościółek wiejski w Krakowskiem (1874).
Szermentowski podejmował także tematykę społeczną. Mieszkańców wsi przedstawiał zazwyczaj w ich naturalnym otoczeniu, w scenach z codziennego życia. Widzimy to w takich obrazach jak: Chrzest na wsi (1856), Kobziarz (1858), Przed kościołem (ok.1862-65). Z czasem krytyka ówczesnych stosunków społecznych jest bardziej widoczna. Już same tytuły jego prac, takich jak: Pogrzeb chłopski, Sieroty, Ubodzy (wszystkie z 1862), Poddaństwo (1873), Biednemu wiatr w oczy (1875) świadczą o duchowym związku artysty z losem ludu. Z perspektywy Paryża śledził także tragiczne losy powstania styczniowego, w które zaangażowany był jego młodszy brat Kazimierz, który po aresztowaniu został zesłany przez władze carskie na osiedlenie w guberni jenisejskiej. Do jego przebiegu nawiązywał cykl Stracone gniazda, a także obrazy Poranek po burzy, Wspomnienie (1865), Stary żołnierz i dziecko w parku.
Na twórczość Szermentowskiego zwrócili w tym czasie uwagę krajowi krytycy i kolekcjonerzy. Jego obrazy były eksponowane w galeriach Warszawy i Krakowa, a w pismach ukazują się artykuły im poświęcone. Więcej zamówień pojawiało się także z zagranicy. Dzięki większym zarobkom Szermentowski mógł podróżować po Francji, odwiedził Szwajcarię i Hiszpanię, dwukrotnie przebywał w kraju (w 1866 i 1868 roku). Podczas tych podróży odwiedził nie tylko Warszawę i Kraków, ale także Kielce i rodzinny Bodzentyn. Po ślubie z Wandą Szawłowską w 1868 roku artysta wyjechał w polskie góry i malował tamtejsze widoki. To, co tak charakterystyczne dla jego pejzażu, a więc nastrój, synteza wrażeń spowodowanych układem form, światło, szeroko kładzione plamy wtedy osiągnęły mocny wyraz.
Pod koniec 1868 roku artysta wrócił z żoną do Paryża. Myślał jednak o ostatecznym powrocie do ojczyzny, stąd zabiegał o przydzielenie mu katedry malarstwa krajobrazowego w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, niestety bezskutecznie. Otoczony problemami i trudnościami codziennego życia przeżył śmierć swojego pierwszego dziecka, a także zmagał się z postępującą gruźlicą. Pod koniec życia, borykając się z biedą i chorobą, chwytał się dorywczych zajęć, aby zapewnić utrzymanie rodzinie. Zajmował się między innymi ilustratorstwem, nadsyłał rysunki do wielu warszawskich czasopism.
Szczególnym świadectwem nostalgii i tęsknoty za krajem jest obraz Gwiazda zaranna (1874), namalowany w okresie, kiedy chory artysta coraz częściej ulegał nastrojom smutku i nostalgii. W obrazie realizm warsztatu łączy się z wizjonerstwem, a rzeczywisty pejzaż jest zarazem projekcją jego „duszy” – przywołanym wspomnieniem polskiej ziemi, nad którą czuwa Matka Boża. Szermentowski z ogromnym wyczuciem oddał tu wrażenie sennej ciszy i spokoju, jakie ewokuje natura oglądana w pierwszych promieniach świtu.
Ostatnie, a jednocześnie najlepsze dzieło Szermentowskiego, to Bydło schodzące do wodopoju (1876). Artysta połączył w nim tradycję polskiego malarstwa rodzajowego ze świetlistą, poddaną działaniu rozproszonego światła paletą barw, typową dla francuskiego malarstwa plenerowego.
Szermentowski umarł w Paryżu 6 września 1876 roku i został pochowany na cmentarzu w Montmorency. Jego żona Wanda (zm. w 1934) wraz z dziećmi Józefem (1871-1926) i Henrykiem (1874-1939) wróciły do kraju. Ostatecznie jednak wszyscy bliscy artyście spoczęli w grobie rodzinnym w Paryżu.
Z Polski Szermentowski wyjechał jako malarz dojrzały, całkowicie świadomy swych artystycznych dążeń. Był dobrze zżyty z krajobrazem, z którym stykał się codziennie, udoskonalił kolor, perspektywę, umiejętność obserwacji i realistycznego oddania wrażeń bezpośrednio płynących z natury. Mimo że prawie połowę życia spędził za granicą – jego twórczość jest nierozerwalnie związana z Polską. Krajobraz Kielecczyzny, jej typowo polski charakter o łagodnych wzgórzach, ubogich chłopskich chatach, strzelistych wieżyczkach parafialnych kościołów – utrwaliły się w wyobraźni artysty tak głęboko, że ani pejzaże Francji, ani Hiszpanii nie były w stanie wyrugować ich z pamięci malarza.
Józef Szermentowski: Sandomierz